Całkiem ciekawy pomysł na thriller. Do połowy napięcie budowane tradycyjnie, ale skutecznie. Potem wszystko trochę się rozjeżdża. Za duży kontrast między straumatyzowanym bohaterem przeczuwającym zagrożenie a niczego nieświadomym barankiem prowadzonym wraz z córką na rzeź. Ciekawa fantazja o strachu przed tym, co inne, ale okupiona lekkim szaleństwem narracyjnym. To, co wiarygodne i przejmujące, staje się trochę teatrem absurdu z jakimś kanibalistycznym wątkiem i wiecznie młodymi agresorami. Dobry przykład, jak oryginalnie zacząć, a potem wszystko zrujnować także tym, że chce się być oryginalnym.
Mógłbyś oznaczyć, że spoiler, bo jednak zdradzasz duuużo z fabuły.
Co do samej merytoryki. Trochę się zgadzam, ale razem z moją partnerką jakoś do końca byliśmy ciekawi. Twisty nie zaskoczyły, ale rzemieślniczo jest to sprawna robota i kiedy porównuję sobie to z polskimi próbami w tym gatunku, to jednak spore zazdro.
Ok, to teraz jedno proste pytanie logiczne - dlaczego oprawcy mimo upływu czasu wyglądają tak samo? :)
Bo są jakimiś wampiropodobnymi stworami/kultem, który wykorzystuje ofiarę z dziewic, żeby utrzymać młodość.
Nie jest to powiedziane, ale to według mnie dobrze, bo rozmyłoby to co istotne, a wyjaśnienie istotne nie jest. Rozumiesz co się dzieje (że jest ofiara i że to powtarzająca się operacja) i to według mnie wystarcza.
Brakuje ci jednoznacznej odpowiedzi?
Brakuje. Bo skoro oglądam społecznie zaangażowane kino o homofobii i ksenofobii prowincji, to nie za bardzo mi tam pasuje jeszcze "Zmierzch" czy inne fantastyczne bzdury w tej konwencji.
A mnie się to właśnie bardzo podoba, że ich bycie nieheteronormatywnymi ostatecznie okazuje się nie być kluczowe.
Dla mnie to nie było zaangażowane kino o homofobii. Dla mnie to był bardzo gatunkowy horror, który ma za bohaterów gejów.
Fakt, że na końcu okazuje się, że to nie było wymierzone w nich sensu stricte. Że w innych okolicznościach mogliby być inną grupą społeczną, bo chodzi o tych "wyobcowanych", a nie koniecznie o ich orientację czy wiarę, było dla mnie super.
Mam poczucie, że gdyby okazywało się, że zło jest homofobiczne, to by jakoś pretensjonalnie wypadało. A tu okazuje się, że zło po prostu jest świadome mechanizmów społecznych.