Film wygląda mi na niskobudżetową produkcję telewizyjną. Efekty specjalne mizerne ale gdyby
chociażby scenariusz, dialogi i gra aktorska trzymały poziom można by to wybaczyc. Nathan
Fillion jest w roli gł. bohatera zwyczajnie słaby - mam wrażenie że przez cały film ma jedną minę i
niespecjalnie wie jak wczuc się w różne sytuacje które wskazuje mu scenariusz. Dialogi mało
interesujące, poziom taki by film mógł obejrzec zwykły głupek i byc zadowolonym że zrozumiał.
O ile Głosy z 2005 jeszcze "uszły" - oceniłem na 4/10 - o tyle ten film jest już poniżej pewnego
poziomu mojej tolerancji dla amatorszczyzny.

Ostatecznie mogę dac naciągane 3/10 za klimat filmu i poruszaną tematykę.Ale do jedynki ta
częśc ma się jak niebo do gleby i w zasadzie ocena powinna byc na poziomie 2.5/10 Michael
Keaton jednak ratował tamten takze dośc słaby film.

SPOILER

jedna z większych bzdur w filmie: facet traci rodzinę i nawet nie dociera do niego informacja że
morderca tej rodziny wciąż żyje - nie miał kontaktu ze śledczymi z policji czy jak, albo chociaż z
mediów by się nie dowiedział ? Dowiaduje się o tym po dłuższym czasie dopiero. Jak dla mnie -
strasznie naciągane. Dodatkowo wmieszanie lucyfera w tą całą "afere" wydaje mi się
groteskowe a nie straszne, sam film niczym kompletnie nie wywołuje napięcia czy lęku.
Jest tylko jedna dobra scena w tym filmie : jak spada fortepian wraz z grupką osób - nieźle
nakręcone i trzyma jakiś poziom, reszta niestety poniżej poziomu.